Najnowsze wpisy


sty 15 2005 I can't dance, I can't talk, the only thing...
Komentarze: 1

I znowu cudowny czas przed sesją… wprawdzie mam tylko jeden egzamin, ale za to jaki… i nawet nie chodzi o trudność, bo wszystko jest do nauczenia, ale o wagę i jego wpływ na moją dalszą karierę studenta… jeżeli obleję, mogę pocałować stypendium na do widzenia, tym samym darować sobie dalszą edukację i tytuł magistra… jest super. Na dodatek mamy jeszcze zgłosić się na zajęcia w sesji, bo pinda od pewnego przedmiotu nie wyrobiła się z programem… skandal.

 

Całe szczęście, że mam Diz. Bez niej dawno bym się wypalił i dał spokój temu wszystkiemu. Choć z drugiej strony i tak jestem bliski takiemu stanowi rzeczy. Chce już skończyć te studia, zarabiać pieniądze, uniezależnić się i mieć czas na to, na czym naprawdę mi zależy – Diz i WFB (ostatnio także 40k), w tej kolejności.

 

A właśnie – podjąłem decyzję o zbieraniu armii do 40k. To będą Necroni. Po nieustannych dywagacjach uznałem, że jednak oni są armią dla mnie. Są bardzo mocni na stole, mają nieziemski klimat i są tani w kolekcjonowaniu – czego chcieć więcej? Mam zamiar wypieścić ich jak się tylko da i zgarniać wszystkie możliwe nagrody za malowanie.

 

A malowanie mi ostatnio, bez pychy, zwyżkuje, i to ostro. Właśnie przemalowuję moje Dark Elves do WFB i stwierdzam, że jest coraz lepiej. W zasadzie jedyną rzeczą, które mi tak naprawdę przeszkadza jest ten egzamin. No nic, trzeba będzie zdać, choćby dla tych Necronów…

 

meier_link : :
wrz 29 2004 Docere, movere, delectare...
Komentarze: 2

Właśnie zakończyłem praktyki nauczycielskie w gimnazjum… fajne uczucie, być po drugiej stronie barykady… dzieciaki nawet mnie chyba polubiły, bo na moje oświadczenie, że dziś jest ostatnia lekcja ze mną, odpowiedziały czymś w stylu chóralnego „łeeeeee”… ja wręcz przeciwnie…

 

Potwierdziła się moja opinia, że gimnazjum to wylęgarnia chamów i prostaków… na dodatek absolutnych nieuków i ignorantów… sympatie sympatiami, ale żeby nie wiedzieć, co to jest dopełnienie? Podmiot? Nie odróżniać osoby od liczby gramatycznej? Momentami zastanawiałem się, jak oni w ogóle skończyli podstawówkę… jedyne, o czym można z nimi pogadać to piłka nożna i tandetna muzyka… strasznie dziwili się, jak powiedziałem, iż nienawidzę polskiego hip-hopsasa-hopu… dresofon oczywiście jest bożkiem na piedestale… zgroza…

 

Z drugiej strony dyrekcja szkoły zachowuje się jak władze klasztoru… dziewczynom nie wolno jest nosić bluzek odsłaniających pępek… tudzież kilku innych sztuk garderoby… gdybym wciąż był tam uczniem, interweniowałbym u rzecznika praw obywatelskich… to jest jawny zamach na zagwarantowane konstytucyjnie prawa każdego obywatela…

 

Muszę jeszcze odebrać recenzję swojej pedagogicznej działalności od opiekuna praktyk, ale lepiej, żeby coś dobrego tam napisał… za taki Sajgon, jaki odbywał się przez kończący się właśnie wrzesień każdy zasługuje na najwyższą ocenę…

 

meier_link : :
cze 18 2004 Here's a torch to burn your cancer...
Komentarze: 1

Uświadomiłem sobie, że zakładanie nowego bloga było jednak błędem, zgodnie z tym co powiedział pewien mój znajomy. Postanowilem więc reaktywować ten. W sumie dlaczego nie?

Sesja już z głowy, wczoraj miałem ostatni egzamin. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje zezowate szczęście. Do stypendium najprawdopodobniej braknie mi pół oceny... nic tylko się pociąć. Najbardziej wkurza mnie to, że nie będę mógł kupić Diz tego wszystkiego, co chciałbym jej kupić... znowu będę musiał wymawiać się róznymi rzeczami. Szkoda słów...

W sumie cieszę się, że już mam wakacje, ale jednak czegoś mi brakuje. Sam nie wiem czego... nastroju? Nie mam na nic ochoty... cieszę się tylko, że przez dwa miesiące nie będę musiał oglądać niektórych osób. Oby przez ten czas coś im się stało. Męczy mnie ta ich hipokryzja... wiem, że mnie nienawidzą i bardzo mi z tym dobrze, ale mogliby przynajmniej nie udawać, że jest inaczej. Banda zakłamanych świń... przez dwa miesiące jestem od nich wolny, całe szczęście.

Z Lucyferką bez zmian, a zresztą dlaczego miałyby być jakiekolwiek zmiany? Dziewczyna jest skreślona i tyle, nie ma co tego roztrząsać. Diz wprawdzie mówi, że może jej jeszcze zależy, ale ja raczej w to nie wierzę. Gdyby jej zależało, coś by chyba zrobiła, a ona po prostu ma mnie w czterech literach. Poza tym przecieżnie będzie się zniżać do rozmowy z takim kawałkiem gówna, za jaki mnie ma. Proste i logiczne. I nie wierzę, że jest jej przykro. Ona nie jest zdolna do odczuwania przykrości.

 

meier_link : :
maj 15 2004 Hatred is a virtue...
Komentarze: 2

Piszę, bo jestem zły… mam wszystkiego serdecznie dosyć… studiów, ludzi, towarzystwa, robienia czegokolwiek, wszystkiego mam powyżej uszu… oprócz Diz, oczywiście. Gdyby nie ona, zwariowałbym jeszcze bardziej… na studiach dokładają nam zaraz przed sesją coraz więcej rzeczy chyba tylko po to, byśmy nie mieli czasu uczyć się do tego, co jest naprawdę ważne… cały czas jakaś kłoda pod nogi, cały czas coś nade mną wisi… rany, jak najszybciej skończyć z tym czymś i pokazać gest Kozakiewicza uczelni na dwa miesiące… mam tydzień na samodzielne opracowanie całego semestru do egzaminu z literatury… nie rozumiem, po to przyszedłem na studia, by odwalać robotę popieprzonej pani magister? Co mnie to obchodzi, że nie miała czasu wyrobić się ze wszystkim?! To niech, do cholery, układa normalny i wykonalny plan, a nie wysługuje się studentami… nie mam już siły do tego wszystkiego, nawet w WFB nie chce mi się grać…, choć ostatnia miniaturka bardzo fajnie mi wychodzi, chyba moja najlepsza praca dotychczas…, co z tego, skoro nawet tym nie mogę się cieszyć… nie mogę znieść ludzi z roku, są okropni… dzisiaj gość od konwersacji pochwalił mnie za płynną wymowę i naturalny dobór słownictwa… miny co poniektórych były dalece nieprzyjemne… wiem, skurwiele, że tylko czekacie, aż się wreszcie wyniosę albo zdechnę… spokojnie, może już niedługo nie będziecie musieli mnie znosić… ani ja was, bando hipokrytów… moglibyście przynajmniej zrobić mi tę przyjemność nie udawać, że mnie tolerujecie… rany, jak to dobrze, że mam Dizzy… nie wiem, co bym bez niej zrobił… jej… jeżeli Ona kocha mnie przynajmniej w połowie tak jak mówi, jestem doprawdy bardzo, bardzo szczęśliwy… moje Serduszko…

meier_link : :
mar 20 2004 Remade shall be the blade that was broken,...
Komentarze: 1

Zgodnie z mym własnym proroctwem, reaktywuję niniejszy blog… wpisy na pewno nie będą tak regularne jak kiedyś, ale będą… a powód, z którego zdecydowałem się właśnie teraz reaktywować Zamek, jest dwojaki… po pierwsze od 12 grudnia jestem z Dizzy, a po drugie moja prawdopodobna przyjaźń z Lucyferką właśnie legła w gruzach… po kolei, zatem…

Wieczór 12 grudnia roku Pańskiego MMIII był najpiękniejszym wieczorem w moim życiu. Diz wprawdzie nie wyznała mi miłości (co jednak zrobiła parę tygodni później, z wzajemnością z mojej strony), ale powiedziała, że chce być ze mną… oczywiście nie obyło się bez mojej, dość silnej, perswazji, by jednak powiedziała, co jej chodzi po blond główce, gdyż tego dnia była wyjątkowo… inna. Trudno mi powiedzieć, w czym się ta inność przejawiała, ale mogłem ją zauważyć bez trudu. Odprowadziłem ją do autobusu i stwierdziłem, że trupem padnę, ale wydobędę z niej, co ją gryzie. Miałem niejasny domysł, ale nie dopuszczałem go do głosu… ech, było wręcz cudownie… Diz oczywiście spłakała się jak norka… i była wtedy przepiękna… podobnie jak ostatniej soboty, tydzień temu… była u mnie i poczyniła mi natchnione, kwieciste, cudowne wyznanie… wtedy też płakała i też była przepiękna… czuję, że Diz jest moją drugą połową; niech sobie gadają, co chcą… zgadzamy się w najważniejszych dla dwojga ludzi w naszej sytuacji sprawach, czujemy oboje potrzebę, aby to drugie było blisko… i oboje boimy się, aby nic nie stało się z naszym związkiem... Jej problemy są moimi problemami, i vice, versa… gdy ktoś urazi ją, uraża po części także mnie… i w ten sposób dochodzimy do sprawy z Lucyferką...

A właśnie ona – niestety – była osobą, która w cyniczny sposób skomentowała swoje własne stosunki z Dizzy w rozmowie ze mną (oczywiście byliśmy wtedy już parą)… i gdyby zrobiła tylko to, może cała sprawa jakoś rozlazłaby się po kościach… ale Lucyferka nie uznaje w swym słowniku pojęć takich jak „przepraszam”, „przykro mi” i podobnych… owszem, próbowała ze mną na ten temat pogadać, ale „przepraszanie” tonem roszczeniowym jest raczej sprzecznością samą w sobie… później chciałem dać jej ostatnią szansę (wciąż, mimo niewiary w ich prawdziwość, miałem w pamięci jej słowa, zapewniające mnie jak bardzo jej zależy na znajomości ze mną), ale jej tupet (i hipokryzja, jak widać) okazały się nie mieć granic… po całej tej sprawie ona ma czelność mieć do mnie o cokolwiek pretensje… ech, szkoda słów… i szkoda czegoś, co mogło być naprawdę piękną przyjaźnią, a co z jej winy przepadło bezpowrotnie… no, może nie bezpowrotnie, ale jest raczej niemożliwe, aby ona przyszła, przeprosiła… i owszem, wybaczyłbym jej… jak to powiedział osioł w „Shreku”: „That’s what friends do – they FORGIVE each other!”… ale ona tego nie zrobi. Zbyt dobrze ją znam.

 

meier_link : :