Hatred is a virtue...
Komentarze: 2
Piszę, bo jestem zły… mam wszystkiego serdecznie dosyć… studiów, ludzi, towarzystwa, robienia czegokolwiek, wszystkiego mam powyżej uszu… oprócz Diz, oczywiście. Gdyby nie ona, zwariowałbym jeszcze bardziej… na studiach dokładają nam zaraz przed sesją coraz więcej rzeczy chyba tylko po to, byśmy nie mieli czasu uczyć się do tego, co jest naprawdę ważne… cały czas jakaś kłoda pod nogi, cały czas coś nade mną wisi… rany, jak najszybciej skończyć z tym czymś i pokazać gest Kozakiewicza uczelni na dwa miesiące… mam tydzień na samodzielne opracowanie całego semestru do egzaminu z literatury… nie rozumiem, po to przyszedłem na studia, by odwalać robotę popieprzonej pani magister? Co mnie to obchodzi, że nie miała czasu wyrobić się ze wszystkim?! To niech, do cholery, układa normalny i wykonalny plan, a nie wysługuje się studentami… nie mam już siły do tego wszystkiego, nawet w WFB nie chce mi się grać…, choć ostatnia miniaturka bardzo fajnie mi wychodzi, chyba moja najlepsza praca dotychczas…, co z tego, skoro nawet tym nie mogę się cieszyć… nie mogę znieść ludzi z roku, są okropni… dzisiaj gość od konwersacji pochwalił mnie za płynną wymowę i naturalny dobór słownictwa… miny co poniektórych były dalece nieprzyjemne… wiem, skurwiele, że tylko czekacie, aż się wreszcie wyniosę albo zdechnę… spokojnie, może już niedługo nie będziecie musieli mnie znosić… ani ja was, bando hipokrytów… moglibyście przynajmniej zrobić mi tę przyjemność nie udawać, że mnie tolerujecie… rany, jak to dobrze, że mam Dizzy… nie wiem, co bym bez niej zrobił… jej… jeżeli Ona kocha mnie przynajmniej w połowie tak jak mówi, jestem doprawdy bardzo, bardzo szczęśliwy… moje Serduszko…
Dodaj komentarz