Komentarze: 0
Wpadłem dzisiaj do Evana, musiałem oddać Maćkowe buty i zabrać Sangwiniusza... zapytałem przy okazji, jak to z tym stażem ma wyglądać... nie powiedział mi w sumie nic konkretnego, ani dzisiaj, ani wczoraj... ale powiedział coś znacznie bardziej hmmmm... wiążącego, powiedzmy, mianowicie to, że chciałby mnie mieć w Kontyngencie... dziwne, ale jakoś tak bardziej cieszyłem się wczoraj... ale muszę przyznać, że do dzisiaj myślałem, że wstawia mi kit z tym stażem i generalnie z moim członkostwem... wcześniej odnosiłem nawet wrażenie, że nie chce mnie w Kontyngencie (co zresztą nie byłoby dziwne), ale teraz... nie, nie ma się co napalać i otwierać szampanów, jak będę pełnoprawym członkiem Najemników Ziemi Łódzkiej, wtedy poświętujemy, i to solidnie...
Muszę uprać koszulę od stroju i wyprasować khaitan... nie chce mi się, ale trzeba to zrobić...
Miałem wczoraj bardzo miłą i ciepłą rozmowę z Joasią... opowiadała mi o swoich zamiarach względem pewnej dość osobistej sprawy, i o tym, jak się czuje odnośnie innej, nie mniej osobistej... listu nie mogę się doczekać nawet bardziej niż wcześniej: ma mi w nim opisać tę niespodzainkę, jaka mi szykuje... w głowę zachodzę, co to może być... mam pewne podejrzenie, ale jest ono tak niedorzeczne, że odrzucam je od razu...
Wpadł mi dziś do głowy pewien pomysł: chciałbym iść do psychiatry i przebadać się pod kątem schizofrenii... chcę po prostu mieć pewność, do trzech razy sztuka... i chcę zrobić to szybko... tja, tylko nie wiem, jak długie są terminy do psychiatry... zobaczymy...
Lucyfrka powiedziała mi ostatnio, że zaskakująco dużo piszę o Dizzy... cóż, gdy tak przejrzałem to, co napisałem, stało się to zaskakujące nawet dla mnie... nie wiem, dlaczego tak jest... może Dizzy jest wciąż dla mnie w jakiś sposób ważna, może nie mam po prostu o czym pisać, może jeszcze coś innego... sam nie wiem...