Archiwum wrzesień 2003, strona 2


wrz 13 2003 Arise, sir Dante, I dub thee Knight...
Komentarze: 0

Nawet niezły miałem dzień dzisiaj... po pierwsze bitwa w WFB, a po drugie obstawialiśmy z Evanem i Maćkiem targi edukacyjne... oczywiście byliśmy chodzącą w strojach (oni historycznych, ja fantasy) reklamą szkoły języków obcych należacej do mamy Evana... ale było po prostu świetnie... poza napędzaniem potencjalnych klientów robiliśmy ogólną furorę strojem i uzbrojeniem... Maćko szczególnie upodobał sobie mój miecz, Sangwiniusza... ogólnie świetnie się bawiłem, i oni chyba też...

Joasia napisała mi wczoraj, że szykuje jakąś niespodziankę dla mnie... szczerze mowiąc, sam nie wiem, co myśleć... w sumie nieczęsto ktoś mi robi niespodzianki... no, zobaczymy, prawdę powiedziawszy nie moge się doczekać... i list też niedługo wyśle, przynajmniej tak powiedziała...

Acha, a Evan stwierdził, że wezmą mnie na staż do bractwa... nareszcie... jeszcze tylko dokupić buty i mam kompletny strój... ale nic to, od nowego roku - prawdopodobnie - jestem na stażu w Kontyngencie Zaciężnym Ziemi Łódzkiej!

meier_link : :
wrz 12 2003 I dance a bitter path on the precipice of...
Komentarze: 1

Uspokoiłem się trochę od wczoraj, co jednak nie znaczy, że podjąłem jakąś ostateczną decyzję co do tego bloga... na razie piszę, zobaczymy, jak to dalej będzie... obudziłem się dzisiaj w bardzo podłym nastroju, który pewnie pozostanie mi przez cały weekend... gdy jestem w takim nastroju musi zdarzyć się coś naprawdę niecodziennego, aby się on zmienił...

Pierwszy raz zrobiłem zakupy w internetowym sklepiku Mortimera... ciekawe, jak to wyjdzie, zamówienie przyjęli, bo dostałem zwrotnego maila... no, zobaczymy, jeżeli rzeczywiście realizują zamówienia tak szybko jak się chwalą, to z całą pewnością nie będzie to mój jedyny zakup u nich...

Głupia sprawa... w tej chwili uświadomiłem sobie, że dzięki tym zakupom deczko poprawił mi się humor...

A w tej chwili skonstatowałem, że tekst piosenki Fiony Apple "Limp" bardzo pasuje do obecnej sytuacji między mną a Dizzy... oczywiście zamieniwszy miejscami podmiot liryczny i adresata - w końcu w oryginale wykonuje to kobieta... ale tekst pasuje w stu procentach... i słowa wykonawczyni (szczególnie refren) są dokładnie tymi samymi słowami, jakimi odpowiedziałbym Dizzy, gdyby zapytała, powiedzmy, dlaczego jej unikam...

Za parę minut wychodzę - tradycyjnie, piątek, czyli popijawa całą załogą Lobotomii... ciekawe, kto się pojawi...

Listu od Joasi wciąż nie ma, ale nie wiem nawet, czy w ogóle go wysłała... poczekamy, zobaczymy... na wiadomość od niej mogę akurat czekać długo... bardzo długo...

No i wróciłem z popijawki, było całkiem sympatycznie... głównie dlatego, że było w sam raz ludzi - nie za duzo, nie za mało, jednym słowem idealnie...

Ciekawe, czy Lucyferka, się dziś na GG pojawi...

meier_link : :
wrz 12 2003 Fury overwhelming...
Komentarze: 2

Mam ochotę usunąć tego bloga... złamałem jedną ze swych zasad, a tego staram się nie robić... po prostu gdy zakładano mi internet przyrzekłem sobie, że nie będę mieszał się z łajnem popkultury, co oznacza, że na przykład nie będe chodził na czaty i nie założę bloga... i to drugie właśnie zrobiłem pare dni temu, w związku z czym złamałem przyrzeczenie... nie wiem, czy usunę Zamek, czy też nie, muszę to przemyśleć na spokojnie...

meier_link : :
wrz 11 2003 If you won't control your anger, your anger...
Komentarze: 0

Jak się okazało, Lucyferka wróciła wczoraj, zgdonie z przewidywaniami... nawet pogadałem z nią wczoraj wieczorem, ale tak tylko wymieniliśmy grzeczności...

Łuku prawdopodobnie dzisiaj nie poćwiczę, mimo że znalazłem strzały - pada deszcz, a wilgoć to jeden z największych wrogów łucznika...

Zapisałem się na plakat z występu Michaela Flatleya w warszawskiej Sali Kongresowej... zobaczyć nie zobaczę, ale przynajmniej plakat będę miał... wstawię w antyramę i powieszę nad łóżkiem... może jeszcze kiedyś Lord of the Dance przyjedzie do Polski...

Rany, muszę jechać do Evana i oddać mu kasę za tą złamaną strzałę, a nie chce mi się wychodzić w taką pogodę...

Aaa, więc jednak nie kupię sobie tej kurtki... oczywiście, jeżeli fason jest w każdym calu taki, jaki chciałem, to sama kurtka jest rzecz jasna za tęga... taka sytuacja powtarza się już któryś raz z rzędu... grrrrrrrrhh... w sumie pozwala mi to zostawić kasę na, powiedzmy, buty do stroju tudzież spodnie do stroju ale jakoś mnie to nie pociesza... chociaż spodnie kupie też chyba tam - oczywiście jeżeli będą mieli mój rozmiar, w co wątpię, znając moje szczęście...

Lucyferka powiedziała wczoraj, że przeczyta całego tego bloga, co oznacza, że pewnie nie minie mnie gadka na pewne tematy w nim poruszone... ale co tam, z nią mogę...

Czekam wciąż na list od Joasi... chociaż nawet nie powiedziała, czy go juz wysłała czy nie... nie rozmawialiśmy na ten temat, a ja nie chcę jej o to pytać, bo nie chcę żeby pomyślała, że ją ponaglam czy coś w tym guście...

Ych... początek roku zbliża się coraz bardziej... a ja cały czas nie wiem, czy mam się cieszyć, czy pienić... Evan chyba naprawdę wziął sobie do serca tę poprawkę bo siedzi i zakuwa, dzięki bogom... nie wiem, co dokładnie go przekonało, ale cokolwiek to było, podziałało i to się najbardziej liczy...

Może coś jeszcze dziś dopiszę...

meier_link : :
wrz 10 2003 It is a good day to die...
Komentarze: 0

Poćwiczyłem dzisiaj łuk... i nie wyszło mi to na zdrowie, bo tylko jestem bardziej wkurzony... samo strzelanie idzie mi wyraźnie lepiej, to fakt, ale z trzech strzał, jakie miałem, dwie zgubiłem a trzecią zniszczyłem... w dodatku nie były moje... jasna cholera, nie moge nic pozyczac od ludzi, bo tylko to niszczę... kiedys pożyczyłem od Lucyferki ksiązkę i oczywiście musiałem tego samego dnia usiąść na plecaku, w którym ta książka się znajdowała - grzbietem do góry... kuchwa, zaczyna  mnie to coraz bardziej wyprowadzać z równowagi...

Znalazłem fajniutki sklep ze skórzaną odzieżą... mają jedną kurtkę w naprawdę niskiej cenie... może sobie kupię, kasę prawie mam, czekam tylko na wypłatę w piątek... tjaa, ciekawe jak to będzie wyglądać jak odkupię te strzały...

Jedyne co mnie pociesza to fakt, że Joasia czuje się lepiej... przynajmniej dobrze, chociaż ona...

Ciekawe, czy Lucyferka dzisiaj wróci... chociaż w sumie i tak nie dowiem się o tym wcześniej niż jutro...

Ha, a jednak dzisiejszy dzień nie był taki całkowicie do czterech liter... wybrałem się z mamą na spacer i znaleźliśmy... eeee... ona znalazła obie zgubione przeze mnie strzały, co oznacza, że odkupuje tylko jedną... ufff... to wyglądało całkiem fajnie: idziemy, ona pyta gdzie zgubiłem te strzały, i nawet nie dokończyła zdania, tylko wyciągnęła obie z trawy... szczerze mówiąc nie znalazłem ich sam chyba tylko dlatego, że nie szukałem tak daleko; nie miałem pojęcia, jaką donośność ma mój łuk... a ma NAPRAWDĘ niezłą, jak się okazało...

Acha, i dostałem bardzo, bardzo miłą wiadomość od Joasi... ta kobieta jest kochana...

meier_link : :