Archiwum 04 listopada 2003


lis 04 2003 Of Yvonne...
Komentarze: 0

Gdyby, co już wielokrotnie pisałem, jedynym kryterium determinującym pozycję danej osoby w tym cyklu była długość znajomości, cykl ten miałby zdecydowanie inny wygląd... a Iwona byłaby umieszczona przed Elą... ale jest odwrotnie, ponieważ gdybym jednak wpuścił Iwonę przed Elę bardzo ubliżyłbym tej ostatniej... poza tym perły przed wieprze... a inaczej niestety nie można mówić o Iwonce, jak tylko w... hmmm... inwektywach? No, może nie aż tak, ale zdecydowanie więcej jest w niej dziegciu niż miodu... a miód w niej jest, wiem to. Iwona nie jest kobietą do końca niemiłą i można z nią znaleźć wspólny język... ale zdarza się to niezmiernie rzadko...

Spinning in your apartment

Climbing the walls so stoned

Crazy we live in a world of billions

Your only friend is a phone

Every single time he says he knows who you are

That's every single time you know he lies

Po pierwsze, Iwonka jest obrzydliwie wręcz nieszczera... żeby nie powiedzieć zakłamana... jest sztuczna, i tę sztuczność widać na każdym kroku... poza tym jest zarozumiała, a swoją osobę narzuca wszędzie, gdzie tylko może... I to męczy, bardzo męczy... zawsze, kiedy ktoś rozmawia, ona musi oczywiście podejść, nieważne, czy to prywatna rozmowa, czy pogawędka na korytarzu, czy bardzo osobista wymiana zdań - Iwona musi wiedzieć co się dzieje, kto z kim śpi, kto kogo nie lubi, a kto z kim zaszedł w ciążę... I choć musze przyznać, że w pewnych sprawach zgadzam się z nią, jestem pewien, że nasza znajomość nie przetrwa... może i dobrze? A to stoi w sprzeczności z jeszcze jedną tezą głoszoną przez Iwonkę... mianowicie taką, że niby jesteśmy przyjaciółmi, ja i ona... a to nieprawda. Oczywiście, nie życzę jej źle, ale do przyjaźni nam daleko...

You’re such a creature of comfort

Your body commands your mind

Big appetizing and a sense of adventure

Can slap yourself over the line

Every single time he says he knows you want some

That's every single time you know he's right

Ale jako się rzekło, Iwonie zdarza się być miłą... rzadko, ale się zdarza... naprawdę miłą i sympatyczną, bo maskę sympatii to ona nosi na co dzień... zdarza jej się, to można powiedzieć na pewno... a szkoda, że tak rzadko, bo Iwona, koniec końców, jest dość pociągającą kobietą, a i inteligencji odmówić jej nie można... tylko dlaczego tak się z nią afiszuje? Dlaczego zawsze gdy coś mówi, mówi jak prorokini pouczająca maluczkich i nierozgarniętych?

You are in your apartment

And I know you're not alone

Whenever you've got a good thing going

You never answer the phone

We're all catures of comfort

Our bodies betray our wills

When it all turns real and our hearts get threatened

We gotta go in for the kill

Every single time we think we have the answers

That's every single time we get suprised

Iwona jest ostatnią osobą tego cyklu. A kryteria wcale nie były skomplikowane. W zasadzie było tylko jedno, to z długością znajomości było tylko pomocniczym. Głównym kluczem, według jakiego dobierałem ten porządek, był... szacunek, jakim darzę poszczególne osoby, nawet jeśli tego nie okazuję na każdym kroku lub w pełni. I to widać, zestawiwszy pierwszą i ostatnią osobę tego cyklu... Bo Lucyferka jest jedną z osób, przed którymi, podejrzewam, mógłbym bez wahania klęknąć, mogłaby być Królową każdego człowieka... i nie tylko człowieka... a Iwona to tylko Królowa Siebie...

Seems you found your wings now if wings could fly

Every now and then you gotta clear that sky

Your such a little demon whats a demon to do

The time has come to crown yourself the Queen

The Queen of You

meier_link : :