wrz 17 2003

Candles and lanterns are dancing, dancing......


Komentarze: 0

Jestem przeziębiony... boli mnie gardło, bolą mnie oczy, leci mi z nosa... ale przynajmniej nie czują się totalnie zmęczony, więc raczej jestem operatywny... co jest dobre, bo jutro lecę z Evanem na poprawkę... chociaż może nie powinienem, szczęścia nie przynoszę, a wręcz odwrotnie... ale z drugiej strony jeżeli Evan zda, idziemy we dwóch do katedry położyć się krzyżem... nie żebyśmy byli specjalnie pobożni, wręcz odwrotnie... ale słowo się rzekło...

Ach, katedra... moje ulubione miejsce w całym mieście... uwielbiam ją oglądać po zmroku... jej sylwetka pięknie kontrastuje z biurowcem naprzeciwko... ale nie to jest w niej najpiękniejsze... najpiekniejszy jest jej majestat, jej wspaniała wielkość, gra świateł wewnątrz, chłód kamienia, wspaniałe echo kroków, gdy się w niej spaceruje... i wspaniała atmosfera, gdy spaceruje się na zewnątrz... przy księżycu, w ciszy... wspaniałe... nawet z rusztowaniem na zewnątrz (trwa remont głównej wieży) jest przepiękna...

List od Joasi wreszcie nadszedł... opisała mi swoją niespodziankę... i muszę powiedzieć, że jeżeli jej się uda, jeżeli ukończy to, co chce dla mnie zrobić, to będzie to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek dla mnie zrobiono... i nawet nie musi mi jej wysyłać...

Czuję się, paradoksalnie, gorzej niż rano... mówię przez nos i w ogóle jest fajnie... idę spać niedługo...

meier_link : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz