(bez tytułu)
Komentarze: 0
Tę notkę piszę tylko i wyłącznie celem uswiadomienia niektórych ludzi komentujących mój ostatni wpis. Wszystkich innych czytelników najmocniej przepraszam za ninejsza notkę, ale widzę, że jest niezbędna. A zatem:
Do Karoliny - słońce, powtórzę to, co napisałem w komentarzach do poprzedniego wpisu. Najwyraźniej nikt jeszcze nie uświadomił Cię, że satanizm nie oznacza nienawiści do boga. Naprawdę. Tak się składa, że zapoznałem się z filozofią pana LaVeya i wiem o niej to i owo. Wiem też, że nie jestem satanistą. Nie identyfikuję się z tymi ludźmi pod wieloma względami. Pod kilkoma owszem, ale więcej nas dzieli, niż łączy. To, że staram się wytknąć całą niedorzeczność afirmacji boga w sposób lansowany przez kościół chrześcijanski nie oznacza też, że zwalam na tegoż boga wszelkie nieszczęścia tego świata; wręcz przeciwnie - włąsnie staram się powiedzic ludziom, aby wzięli się do roboty, wzięli swoje życie w swoje ręce, a nie wznosili oczy do nieba i czekali na cud. Mam nadziję, że to dostatecznie zrozumiałe wyjaśnienie, bo jest jedynym, jakiego udzielam.
Do Bosej - nie przesadzam. Jak można przesadzać w filozofii? To tak, jakbyś powiedziała śp. matce Teresie z Kalkuty, że przesadza w dobroci. Pojęcie przesady nie dotyczy filozofii. A co do zmiany poglądów - wybacz, nie sądzę, abym zmienił podejście do tych spraw przez najbliższy wiek albo pięć.
Kumci na szczęscie nie muszę nic pisać, bo jej komentarz jest dostatecznie dojrzały i "na poziomie". Kumciu, proszę o więcej. W końcu przywitałaś mnie na tym blogu jako pierwsza.
(Tak a propos: Lucyferko, gdzie ta obiecana powódź komentarzy?)
Dodaj komentarz