cze 18 2004

Here's a torch to burn your cancer...


Komentarze: 1

Uświadomiłem sobie, że zakładanie nowego bloga było jednak błędem, zgodnie z tym co powiedział pewien mój znajomy. Postanowilem więc reaktywować ten. W sumie dlaczego nie?

Sesja już z głowy, wczoraj miałem ostatni egzamin. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje zezowate szczęście. Do stypendium najprawdopodobniej braknie mi pół oceny... nic tylko się pociąć. Najbardziej wkurza mnie to, że nie będę mógł kupić Diz tego wszystkiego, co chciałbym jej kupić... znowu będę musiał wymawiać się róznymi rzeczami. Szkoda słów...

W sumie cieszę się, że już mam wakacje, ale jednak czegoś mi brakuje. Sam nie wiem czego... nastroju? Nie mam na nic ochoty... cieszę się tylko, że przez dwa miesiące nie będę musiał oglądać niektórych osób. Oby przez ten czas coś im się stało. Męczy mnie ta ich hipokryzja... wiem, że mnie nienawidzą i bardzo mi z tym dobrze, ale mogliby przynajmniej nie udawać, że jest inaczej. Banda zakłamanych świń... przez dwa miesiące jestem od nich wolny, całe szczęście.

Z Lucyferką bez zmian, a zresztą dlaczego miałyby być jakiekolwiek zmiany? Dziewczyna jest skreślona i tyle, nie ma co tego roztrząsać. Diz wprawdzie mówi, że może jej jeszcze zależy, ale ja raczej w to nie wierzę. Gdyby jej zależało, coś by chyba zrobiła, a ona po prostu ma mnie w czterech literach. Poza tym przecieżnie będzie się zniżać do rozmowy z takim kawałkiem gówna, za jaki mnie ma. Proste i logiczne. I nie wierzę, że jest jej przykro. Ona nie jest zdolna do odczuwania przykrości.

 

meier_link : :
PLooschacK
21 czerwca 2004, 22:54
Nu i co? Po 16 mialy byc regularne wpisy, a tu nic :(

Dodaj komentarz