wrz 21 2003

Hope Forever Lost To Fate...


Komentarze: 2

Temat dzisiejszego wywodu podrzucony mi został przez Lucyferkę (nawiasem mówiąc nie wiem, co bym momentami zrobił bez tej kobiety, ale to mie należy do sprawy). A tematem tym jest: za co warto umrzeć?

Po pierwsze, za honor i dobre imię. Tu - wyjątkowo - zgodziliśmy się z Lucyferką w stu procentach. Tym niemniej, nie wiem, czy ona odczuwa wagę sytuacji w takim samym stopniu jak ja. Dla mnie mój honor jest jedną z niewielu rzeczy, do których przywiązuje wagę (ogromną!) i doprawdy, myślę, że byłbym gotów za niego umrzeć. To tak, jak pisał Musashi Miyamoto w swej Księdze Pięciu Kręgów: "Poświęcaj życie, ale nie sławę czy honor". I nic dodać, nic ująć. Pewne zgrzyty wystepują w kwestii tego "dobrego imienia". Pod dobrym imieniem rozumiem przede wszystkim godność, a według mnie jednym z najważniejszych wyznaczników godności jest prawdomówność i dotrzymywanie słowa. W końcu jeżeli powiedziałbym, że coś zrobię, a potem się wykpił, nie szanowałbym samego siebie. Poniekąd nie zabiłbym się, gdybym nie dotrzymał słowa z przyczyn ode mnie niezależnych, ale... np. wracając do tego dobrego imienia - to oznacza również dobre imię rodziny, nie tylko moje. Gdyby moja śmierć mogła zmazać jakąś hańbę z nazwiska rodu - bez zastanowienia rozstałbym się z tym światem.

Po drugie, uważam, że można umrzeć za inną osobę, aby inna osoba mogła żyć. Jest to oczywiście związane z wielkim znaczeniem jednej osoby dla drugiej i wielką temperaturą związku takich ludzi... niekoniecznie musi to być miłość typowo pojmowana. Może to być też miłość braterska, albo macierzyńska... a także ojcowska. Może to być także wielka przyjaźń. w każdym razie taka wzajemna relacja dwóch (lub dwojga) ludzi musi być, bardzo, bardzo poważna, skoro jeden z nich decyduje się poświęcić życie za drugiego. Czy ja bym to zrobił? Odpowiedź jak wyżej: za rodzinę zawsze. Za przyjaciół - nie wiem, żadnych nie mam.

I oczywiście najlepszą śmiercią jest śmierć w walce. Ma to niewątpliwie związek z punktem drugim, ale jest więcej różnic niż podobieństw. Na szczęście to zagadnienie jest na tyle jasne, że nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego jeżeli miałbym ostatecznie umierać, chciałbym polec w bitwie?

meier_link : :
Zealot
21 września 2003, 23:15
Musze przyznac, ze te wynurzeia az chce sie komentowac :) W kazdym razie w fduzej mierze podzielam zdanie wlasciciela tego BLOGa, jednak nie zgadzam sie w kwestii Dobrego Imienia. Kocham swoja rodzine, ale uwazam, ze kazdy ma po to wlasna wole i mozliwosc wyboru by z niej korzystal i nie oddalbym zycia za blad, ktory popelnila powiedzmy moja siostra :/ moze to brutalne i okrutne ale prawdzwe... I nie umarlbym za ojczyzne. Rowniez okrutne, ale jednak.. Owszem - oddalbym zycie za WOLNOSC, seoja, swojej rodziny i innych polakow, nawet tych, za ktorych winnismy sie wstydzic, ale... Ale nie za ojczyzne... Nie pisze tego juz nawet wilka litera jak wininem by wyrazic swoj szacunek, ale niestety.. ten wyraz stracil swoje dawne znaczenie i sile... Ten wyraz zbyt spowszednial i stal sie niczym innym jak patetycznym, ale pustym slowem...
21 września 2003, 21:38
zawsze uwazalam i uwazam nadal ze moglabym zginac w walce,wojnie itp np za ojczezne(jesli cos takiego w pelnym tego slowa znaczeniu istnieje),moglabym umrzec za osobe ktora kocham(rodzina) bo podobnie jak ty nie posiadam przyjaciol,dla mnie przyjazn taka jaka sobie wyobrazamy,wyidealizowana nie istnieje,tak samo jak idealna milosc,ktora ponoc nigdy nie przemija.Pozdrawiam

Dodaj komentarz