Archiwum listopad 2003


lis 11 2003 Addendum: of the author...
Komentarze: 3

Na sam koniec zdecydowałem się opisać siebie... doszedłem do wniosku, że będzie to niezłe zamknięcie cyklu, a poza tym pasujące do ogólnej koncepcji porządku, jaki przyjąłem i według jakiego opisywałem poszczególne osoby... no, i Ela też miała w tym swój udział...

Chuaigh me chun aonaigh is dhiol me mo bho
Ar chuig phunta airgid is ar ghini bhui oir
Ma olaim an t-airgead is ma bhronnaim an t-or
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do
Ma olaim an t-airgead is ma bhronnaim an t-or
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do

Z rzeczy, które są najbardziej dla mnie charakterystyczne, najznamienitszą jest chyba uwielbienie samotności... a ja kocham moją samotność, daje mi ona swego rodzaju wolność... nie muszę się na nikogo oglądać, nie muszę liczyć się z nikim (oprócz jednej, jedynej osoby)... owszem, są ciemne strony bycia wilkiem samotnikiem... nie potrafię z nikim rozmawiać, nie potrafię wyrażać się jasno i przejrzyście... poza tym pewnie dlatego mam takie luki w wykształceniu, jaki mam... bo zatrważająco niskiej inteligencji niestety nie mogę zwalić na siebie, niestety nie jest to moja wina... taki się po prostu urodziłem...

A theim na choille chraobhaigh cruinniu smeara no cno
A bhaint ullai de gheaga no a bhuachailleacht bo
Ma shinim seal uaire faoi chrann a deanamh so
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do
Ma shinim seal uaire faoi chrann a dheanamn so
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do

Patologicznie nie znoszę tłumów większych niż jakieś osiem osób... otwarte przestrzenie owszem, ale bez ludzi... wierzę, że w poprzednim wcieleniu byłem wędrownym bardem... bo jedna z niewielu rzeczy, jakie trochę umiem, to opowiadanie historii... ale nawet tego nie umiem dobrze... nic nie umiem dobrze... nie znam się w zasadzie na niczym... czytałem przerażająco mało książek, obejrzałem przerażająco mało filmów... jak na złość uwielbiam  Dantego Alighieri (stąd moja ksywka, tak mnie "ochrzczono"), a z moim śladową wiedzą nie mam prawa o nim mówić, nie wspominając o czytaniu jego dzieł...

Ma theimse chuig airneal is rince is sport
Chuig aonach is rasai's gach cruinniu den tsort
Ma chim daoine sugach is ma bhim sugach leo
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do
Ma chim daoine sugach is ma bhim sugach leo
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do

Mam głupie zainteresowania... interesuję się, a raczej mam obsesję na punkcie fantasy i wszystkiego, co się z nią wiąże... jestem od niedawna członkiem bractwa rycerskiego, ale pewnie niedługo mnie wywalą, bo się nie nadaję... nawet tego nie żałuję, nie można żałować czegoś, co się należy...

Deir daoine go bhfuil me gan rath's gan doigh
Gan earra gan eadach gan bolacht na stor
Ma ta mise sasta mo chonai i gcro
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do
Ma ta mise sasta mo chonai i gcro
O caide sin do'n te sin nach mbaineann sin do

Uwielbiam legendy celtyckie... chciałbym kiedyś pojechać do Irlandii albo Szkocji... zobaczyć np. Stonehenge... zamek Bunratty... Stojące Kamienie w Kerry, choć ja wole mówić crói crog... Clwyd... klasztor Glastonbury, a raczej wyspę, na której postawiono to po trzykroć przeklęte miejsce... może nawet kamień, pod którym skonał Cuchulainn...

Caide Sin Do'n Te Sin Nach Mbaineann Sin Do...

meier_link : :
lis 04 2003 Of Yvonne...
Komentarze: 0

Gdyby, co już wielokrotnie pisałem, jedynym kryterium determinującym pozycję danej osoby w tym cyklu była długość znajomości, cykl ten miałby zdecydowanie inny wygląd... a Iwona byłaby umieszczona przed Elą... ale jest odwrotnie, ponieważ gdybym jednak wpuścił Iwonę przed Elę bardzo ubliżyłbym tej ostatniej... poza tym perły przed wieprze... a inaczej niestety nie można mówić o Iwonce, jak tylko w... hmmm... inwektywach? No, może nie aż tak, ale zdecydowanie więcej jest w niej dziegciu niż miodu... a miód w niej jest, wiem to. Iwona nie jest kobietą do końca niemiłą i można z nią znaleźć wspólny język... ale zdarza się to niezmiernie rzadko...

Spinning in your apartment

Climbing the walls so stoned

Crazy we live in a world of billions

Your only friend is a phone

Every single time he says he knows who you are

That's every single time you know he lies

Po pierwsze, Iwonka jest obrzydliwie wręcz nieszczera... żeby nie powiedzieć zakłamana... jest sztuczna, i tę sztuczność widać na każdym kroku... poza tym jest zarozumiała, a swoją osobę narzuca wszędzie, gdzie tylko może... I to męczy, bardzo męczy... zawsze, kiedy ktoś rozmawia, ona musi oczywiście podejść, nieważne, czy to prywatna rozmowa, czy pogawędka na korytarzu, czy bardzo osobista wymiana zdań - Iwona musi wiedzieć co się dzieje, kto z kim śpi, kto kogo nie lubi, a kto z kim zaszedł w ciążę... I choć musze przyznać, że w pewnych sprawach zgadzam się z nią, jestem pewien, że nasza znajomość nie przetrwa... może i dobrze? A to stoi w sprzeczności z jeszcze jedną tezą głoszoną przez Iwonkę... mianowicie taką, że niby jesteśmy przyjaciółmi, ja i ona... a to nieprawda. Oczywiście, nie życzę jej źle, ale do przyjaźni nam daleko...

You’re such a creature of comfort

Your body commands your mind

Big appetizing and a sense of adventure

Can slap yourself over the line

Every single time he says he knows you want some

That's every single time you know he's right

Ale jako się rzekło, Iwonie zdarza się być miłą... rzadko, ale się zdarza... naprawdę miłą i sympatyczną, bo maskę sympatii to ona nosi na co dzień... zdarza jej się, to można powiedzieć na pewno... a szkoda, że tak rzadko, bo Iwona, koniec końców, jest dość pociągającą kobietą, a i inteligencji odmówić jej nie można... tylko dlaczego tak się z nią afiszuje? Dlaczego zawsze gdy coś mówi, mówi jak prorokini pouczająca maluczkich i nierozgarniętych?

You are in your apartment

And I know you're not alone

Whenever you've got a good thing going

You never answer the phone

We're all catures of comfort

Our bodies betray our wills

When it all turns real and our hearts get threatened

We gotta go in for the kill

Every single time we think we have the answers

That's every single time we get suprised

Iwona jest ostatnią osobą tego cyklu. A kryteria wcale nie były skomplikowane. W zasadzie było tylko jedno, to z długością znajomości było tylko pomocniczym. Głównym kluczem, według jakiego dobierałem ten porządek, był... szacunek, jakim darzę poszczególne osoby, nawet jeśli tego nie okazuję na każdym kroku lub w pełni. I to widać, zestawiwszy pierwszą i ostatnią osobę tego cyklu... Bo Lucyferka jest jedną z osób, przed którymi, podejrzewam, mógłbym bez wahania klęknąć, mogłaby być Królową każdego człowieka... i nie tylko człowieka... a Iwona to tylko Królowa Siebie...

Seems you found your wings now if wings could fly

Every now and then you gotta clear that sky

Your such a little demon whats a demon to do

The time has come to crown yourself the Queen

The Queen of You

meier_link : :
lis 03 2003 Of Ela...
Komentarze: 1

Elę znam niezbyt długo i niezbyt dobrze, ale zdecydowałem się napisać o niej tutaj, bo z tego, co zdążyłem ją poznać, wydaje mi się dość interesującą osobą, a poza tym opisała mnie na swoim blogu, więc grzeczność nakazuje się odwdzięczyć... Ela jest sympatyczna, wydaje się chcieć pomagać każdej żywej istocie pod słońcem... takie jest pierwsze wrażenie, jakie odniosłem po kilku rozmowach z nią... a innym wrażeniem, jakie odnoszę, jest to, że Ela wydaje mi się nie do końca taka, jaką można by ją postrzegać... że coś w niej jest, coś co nie zostało odkryte i czeka na odkrycie... nie mam pojęcia, czy to coś to dobra, czy zła rzecz, ale mam wrażenie, że tam jest i czeka...

I disappoint you
You give up on me
Dust of the earth and light of the plains
When will I know I will see you again

W Eli jedna rzecz mi nie pasuje... nie, to za dużo powiedziane... jedna rzecz lekko zgrzyta, a jest to sposób, w jaki zaczęła rozmowę ze mną, i w zasadzie całą znajomość... ale to taki bardzo malutki zgrzyt, doprawdy niewielki, absolutnie nie przeszkadzający mi w prowadzeniu z nią szczerej rozmowy... a z Elą mogę być szczery... nie, znów źle powiedziałem, jestem szczery z każdym, z kim rozmawiam... nie wiem, jak to ująć, ale z Elą rozmawia mi się bardzo łatwo, łatwiej niż, na przykład, z Lucyferką, o Dizzy nie wspominając...

You never miss the water till the well runs dry
You never miss the sun till it leaves the sky
Only know when it's too late to try
You never love a man till he says goodbye

Nie mogę powiedzieć, żeby Ela była mi bliska, ale nie mogę też powiedzieć, że bliska mi nie jest... nie wiem, po prostu za mało się znamy, to pewnie jest przyczyna... ale mam dziwną pewność, że jeżeli dane nam będzie poznać się lepiej, to będziemy sobie bliscy... może znów się mylę, ale mam takie przeczucie... bardzo silne przeczucie... swoją drogą to ciekawe... a raczej dość nieszczere z mojej strony... Ela opowiedziała mi o swoich rodzicach, o swoich problemach, o swoim życiu po prostu... ja tego nie zrobiłem... w zasadzie nie dałem się jej poznać... trochę mi głupio z tego powodu, przyznaję...

Fate tells lies
Maybe tonight maybe here
What can I say when words have no place
Can the earth beneath shoulder my weight

Jeżeli mogę cokolwiek rzec o Eli na pewno, to na pewno dzieli nas światopogląd... dla niej na przykład nienawiść jest pojęciem obcym, dla mnie jak najbardziej przyjętym... ja wolę cień i ciemność, ona światło... ja jestem aspołecznym samotnikiem, ona raczej nie...

Fire in my head
Cloud in my mouth
Old skin don't you know this face
Nothing to be gained here in this place

Acha, i napewno napisałbym o Eli wcześniej, w tym cyklu... nie zrobiłem tego tylko dlatego, że nie znam jej za dobrze, a jest to jeden z czynników... w przeciwnym wypadku Ela nie znalazłaby się tak blisko ostatniej osoby, o której napiszę...

Feel a bit false
Uneasy
Raw bony ghost waiting by my door
Biding his time what's he waitin' for

meier_link : :
lis 02 2003 Of Dizzy...
Komentarze: 1

Moja znajomość z Dizzy jest bardzo dziwna... w sumie lubimy się itede itepe... ale zawsze gdy nasze stosunki się nieco ocieplają coś się psuje... było tak już ze trzy razy... zawsze gdy zaczynało być między nami naprawdę miło (ale bez przesady), coś musiało się równo posypać... dochodzenie winnych jest tu bezcelowe, ale... już mnie to męczy, taka ciągła sinusoida... a jeszcze bardziej wkurza mnie fakt, że nie mogę ostatecznie "znielubić" Dizzy... po prostu nie mogę... a nie mogę też, co oczywiste, ocieplić moich relacji z nią, w końcu za każdym razem coś się działo, a to wystarczający znak, aby nie próbować dalej... i pozostaję zawieszony w takim limbo...

She falls apart

By herself

no one there to talk or understand

feels the same

dries her eyes

finds herself, opens the door and sighs

Nie przeczę, że Dizzy pociąga mnie jako kobieta, ale gdyby sprawa kończyła się na tym motywie, nie byłoby najmniejmszego problemu. Ale jest coś jeszcze... Dizzy nie jest szczęsliwa, wiem to, potrafię poznać... jest zakompleksiona, nie jest sobą... i to bardzo widać... aże tego rodzaju kompleksy powstają tylko na jednym tle, jest mi jej po prostu bardzo żal... i naprawdę chciałbym być z nią bliżej, tak jak dajmy na to z Lucyferką... pogadać, posłuchać... szkopuł tkwi w tym, że ona po prostu się mnie boi, a jej forma obrony jest nieszczerość... chwilami wręcz ogromna...

You walk alone

By yourself

There's the sound, nothin' is changin'

They've gone away

Left you there

Emptiness in nothin' you can't share

Dizzy nie ufa mi, to widać... i normalnie nie przeszkadzałoby mi to absolutnie... normalnie... ale teraz przeszkadza... dla mnie Dizzy jest jak nieoszlifowany diament... wierzę, że pod tą warstwą nieszczerości, sztuczności, czasem wręcz obłudy... że tam gdzieś jest prawdziwe piękno tej kobiety... że w głębi duszy ona czeka, by otworzyć się przed kimś... nie mówię, że to koniecznie mam być ja, i pewnie tak nie będzie... ale mam niejasne przeczucie (może się mylę), że jestem na razie jedyną osobą, którą to obchodzi...

All those words that hurt you

More than you would let it show

Comes apart

By yourself

Always well but nothing is wasted

meier_link : :